Proces terapeutyczny widzę jako możliwość zatrzymania i spotkania się ze sobą w uważności. Jest to swoista podróż w głąb samego siebie, która umożliwia rozwój samoświadomości i jest szansą na podniesienie jakości życia. Swoją rolę psychoterapeuty w tym procesie postrzegam jako zaproszonego towarzysza do tej podróży, który obdarowany zaufaniem Klienta, w atmosferze bezpieczeństwa, akceptacji i szacunku pomaga zmierzyć się z jej etapami. Przywilejem i zaszczytem jest dla mnie świadkowanie wszelkim indywidualnym procesom mierzenia się ze swoją historią i jej przekraczania. Bycie świadkiem odkryć i wglądów przybliżających do samej esencji siebie, bycie świadkiem autentycznej ekspresji i procesu wzrastania jako istota ludzka jest tym, co nieustannie mnie zachwyca i zarazem uczy pokory. W procesie towarzyszenia Klientom ku zmianie, samą siebie przeżywam jako narzędzie – cała moja zgromadzona wiedza oraz to, kim jestem, ma pozostawać w służbie najwyższego dobra w Twojej podróży w głąb siebie.
„Nie uratuję Cię, bo nie jesteś bezsilny.
Nie naprawię Cię, bo nie jesteś zepsuty.
Nie uzdrowię Cię, bo widzę Cię w Twojej całości.
Ale pójdę z Tobą przez ciemność, abyś mógł przypomnieć sobie swoje światło”.
„Zamknąłem oczy, żeby spojrzeć w głąb siebie,
i znalazłem wszechświat czekający na odkrycie”
Pueblo Yung
Podróż, w którą chcę Cię zaprosić, ma być jednocześnie:
• wyzwoleniem się z cierpienia, które jest przyczyną zgłoszenia się po poMoc;
• odkryciem prawdziwego Ciebie i Bycie – czasem „tylko”, a czasem „aż” Sobą;
• odkryciem Jedności z Wszechświatem w Tobie i Twojego nierozerwalnego połączenia z Naturą.
Fundamenty tej podróży opierać się będą na założeniach psychoterapii – ta stanowi bowiem moją bazę. Będziemy więc zgłębiać przyczyny cierpienia czy zagubienia, które przywiodło Cię do mnie, starając się ujawnić i nazwać powiązania Twojej obecnej sytuacji i stylu funkcjonowania z tym, czego doświadczyłeś w życiu, zwłaszcza we wczesnym dzieciństwie. To właśnie wtedy tworzy się „matryca” naszego przeżywania siebie, innych ludzi oraz świata; nasze wzorce wchodzenia w relacje, bądź ich unikania. Wspólnie odkryjemy Twój „rdzeń” – Twój kluczowy temat przewodni/główny lęk/główny ból, wokół którego organizujesz swoje życie. Każdy z nas taki ma. Celem tegoż ma być przekroczenie cierpienia, uwolnienie samego siebie oraz swojego systemu rodzinnego z powtarzalnych cykli powielanych ról, traum
i trudności.
W całym tym procesie, jako towarzysz w podróży w głąb siebie, prócz wiedzy terapeutycznej korzystam również z obserwacji modelów społecznych, procesów zachodzących w naturze, inspiracji ze świata szeroko pojętej sztuki oraz czerpię duże wsparcie z tradycji duchowych, aby pomóc Ci umieścić swą obecną sytuację w odpowiednim kontekście.
Reasumując, ten etap to etap wyjścia poza uwarunkowanie i „program” przekonań oraz wierzeń o sobie, innych i o świecie wgranym przez rodzinę, szkołę, społeczeństwo i kulturę. A wszystko to dzieje się w atmosferze łagodności i akceptacji, bowiem to właśnie takie jakości mają największą transformującą Moc:
„Akceptacja jest pierwszym krokiem do uzdrowienia siebie, swoich związków i świata”
Pueblo Yung
Kolejny etap (który przeplata się i tańczy nieustanny taniec z etapem pierwszym) to odkrywanie prawdy swojego serca. Tego, jakie wartości i przekonania czujesz jako swoje, poza obszarem oczekiwań innych o Tobie – jaki powinieneś być, jak żyć, co jest dla Ciebie dobre, a co złe itp. Tworzymy Tobie takie warunki, byś mógł Być Sobą Prawdziwie, jednocześnie szanując fakt, że inni ludzie w Twoim otoczeniu mają prawo do tego samego.
Nasze zadanie na tym świecie polega na wnoszeniu wkładu, jaki tylko my możemy wnieść jako niepowtarzalna jednostka z tylko sobie przystającym potencjałem, zestawem cech i zasobami. Każdy z nas przyczynia się bowiem do obrazu zastanej rzeczywistości – pracą nad sobą, uwalnianiem siebie od energii lęku/złości/cierpienia i tym samym czynieniem tego świata lepszym miejscem; czy też unikaniem autorefleksji i samoobserwacji, w związku z tym utrzymywaniem świata na jego poziomie świadomości zbiorowej i wzmacnianiem energii cierpienia/zagrożenia.
Bycie „tylko i aż” sobą, to życie zgodnie z własną Prawdą, a w związku z tym życie w większej swobodzie (a nie usztywnieniu), z większym wachlarzem wyboru reakcji (które przestają być automatyczne), z większą lekkością i mniejszym oporem wobec biegu samego Życia,
z reagowaniem na rzeczywistość w kontakcie z nią i z warunkami otoczenia w „tu i teraz”, a nie za swoją projekcją na temat rzeczywistości, wyobrażeniem o niej czy scenariuszem umysłowym snutym na jej temat.
Kolejnym krokiem, do którego zapraszam, jest zrozumienie i odczucie we własnym doświadczeniu, że jesteśmy dogłębnie połączeni z naturą, że od niej zależymy, że jesteśmy Jednością ze wszystkim. Zatem proces rozpoznania, umocnienia i zintegrowania własnego ego – mechanizmu poruszania się w tym świecie – ma służyć światu, a nie być narzędziem
do egocentryzacji, przedkładania własnych potrzeb nad potrzeby innych, umniejszania ważności innym stworzeniom czy zjawiskom. Doświadczenie tej Jedności jest jednocześnie zrozumieniem, że u podstawy wszelkiego stworzenia, wszelkiego przejawienia się na tym świecie leży Bezwarunkowa Miłość.
Z ust Mahatmy Ghandiego – indyjskiego męża stanu, który przyczynił się do odzyskania przez Indie niepodległości swoją taktyką „walki bez przemocy” – padły niegdyś bardzo ważne słowa:
„Bądź zmianą, którą chcesz widzieć w świecie”.